Transkrypcja
Arkadiusz 00:00
Jak opracowuje się sztuczną krew i czy możliwość jej transfuzji oznacza schyłek krwiodawstwa? Czy największe firmy na świecie jasno deklarują swoje przywiązanie do praw człowieka? Arkadiusz Polak, dzień dobry w środowym odcinku podkastu Naukowo, w którym opowiem również o tym jak rekiny stały się badaczami i jak wieki temu zaćmienie słońca postrzegali członkowie rdzennej ludności japońskiej wyspy Hokkaido. A jeśli chcielibyście wesprzeć moją działalność to najprościej zrobić to można za pośrednictwem serwisu patronite.pl/naukowo lub stawiając mi kawę - wszystkie linki znajdziecie w opisie odcinka, jeśli możecie udostępnijcie go proszę dalej - za każdą pomoc bardzo dziękuję i zapraszam na odcinek!
Arkadiusz 00:50
W 2017 roku w Polsce, bo z tego okresu pochodzą ostatnie statystyki Głównego Urzędu Statystycznego, ponad 612 tysięcy osób oddało krew, dokonując ponad 1 305 000 donacji krwi. Dziesiątki tysięcy ludzi każdego roku otrzymuje od PCK tytuły Honorowego Dawcy Krwi oraz wyróżnienia od instytucji państwowych. Wielu zacnych ludzi podczas całego życia oddaje ponadprzeciętne ilości tego czerwonego skarbu liczone w dziesiątkach czy nawet setkach litrów. Każdego roku w całym kraju organizowanych jest mnóstwo akcji, podczas których można oddać krew, także w krwiobusach, czyli specjalnie wyposażonych autobusach odwiedzających miejscowości leżące daleko od Regionalnych Centrów Krwiodawstwa. A to wszystko dlatego, że możliwa jest transfuzja krwi w wielu przypadkach ratująca życie, cały zabieg musi być podejmowany w oparciu o tzw. punkty końcowe. Są to wytyczne opracowane przez ekspertów Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Centrum Krwi, które należy uwzględniać przy podejmowaniu decyzji o zaleceniu albo niezalecaniu przetoczenia krwi. Za optymalne stosowanie krwi i jej składników uważa się takie, które jest bezpieczne, czyli nie powoduje reakcji niepożądanych, podejmowane jest z korzyścią dla chorego i nie jest zbędne, aby krwi nie marnować. Próby stworzenia sztucznej krwi, która mogła by być przetaczana potrzebującym trwają od dawna, a w poniedziałek połączony zespół naukowców z Bristolu, Cambridge, Londynu i NHS Blood and Transplant poinformował o pierwszym w historii badaniu klinicznym, w którym przetoczono człowiekowi wyhodowane w laboratorium czerwone krwinki. Wybrani dawcy oddali niecałe pół litra krwi, z której zostały wyodrębnione komórki macierzyste. Następnie zostały one namnożone, później przekształciły się w czerwone krwinki, cały proces trwa około 3 tygodnie i jest bardzo wydajny, bo z około pół miliona komórek macierzystych uzyskać można około 50 miliardów czerwonych krwinek. Co ważne i również badane w tym przypadku, wyhodowane w ten sposób krwinki są świeże, sprawdzane jest zatem czy będą działać lepiej i żyć dłużej niż krwinki w standardowo oddanej krwi, która zawiera komórki w różnym wieku. Jeśli to się potwierdzi i tak wyhodowane komórki krwi dłużej utrzymają się w organizmie pacjenta, to potrzebujący transfuzji nie będą wymagali tak częstych zabiegów jak do tej pory, a to może ograniczyć skutki uboczne transfuzji. W omawianej klinicznej próbie tak wyhodowaną krew przetoczono dwóm osobom, była to niewielka ilość 5-10 ml, czyli jedna-dwie łyżeczki. Krew taka została oznaczona substancją radioaktywną, aby można było badać jej zachowanie w organizmie biorców. Są oni oczywiście ściśle monitorowani, póki co czują się dobrze, nie zauważono żadnych skutków ubocznych zabiegu. Cała procedura ma zostać w najbliższym czasie rozszerzona na 10 innych pacjentów, którzy otrzymać mają dwie, równie niewielkie transfuzje w odstępie co najmniej czterech miesięcy. Jedna z nich zostanie przeprowadzona z użyciem standardowo oddanych krwinek czerwonych, a druga z krwinek czerwonych wyhodowanych w laboratorium. Dzięki temu można będzie sprawdzić, czy młode krwinki czerwone wyprodukowane w laboratorium działają dłużej niż krwinki wyprodukowane w organizmie dawcy. Jeśli okaże się, że zarówno hodowla komórek krwi jak i późniejsza ich transfuzja są bezpieczne, to w przyszłości może to być rewolucja pomagająca leczyć ludzi dotkniętych chorobami krwi takimi jak anemia sierpowata, czy z rzadkimi typami krwi. Trzeba jednak pamiętać, że do tego jeszcze droga daleka. To pierwsze tego typu badanie kliniczne i w dającej się przewidzieć przyszłości, wyprodukowane w ten sposób komórki mogłyby być używane tylko dla bardzo małej liczby pacjentów z bardzo złożonymi potrzebami transfuzji. Nie jest to też absolutnie zapowiedź szybkiego zastąpienia krwi od dawców, krwią hodowaną w laboratoriach. Trzeba tu jasno powiedzieć, że nadal będzie zapotrzebowanie na krew od ludzi, więc jeśli tylko możecie to przemyślcie proszę możliwość oddawania krwi - wasza krew może komuś uratować życie i zdrowie, a zabieg taki jest bezbolesny, możliwe jest odliczanie oddanej krwi od podatku, no i dzień, w którym oddacie krew oraz dzień następny są wolne od pracy. Link do mapy punktów poboru krwi w których można oddać krew i jej składniki zamieszczam w opisie odcinka.
Arkadiusz 05:14
Całkowite zaćmienia Słońca są jednym z najbardziej fascynujących spektakli natury. W miejsca, gdzie obserwacja takich zjawisk jest możliwa zjeżdżają w odpowiednim czasie tłumy ludzi robiąc zdjęcia i obserwując to zjawisko. Dzieje się tak bez względu na część świata, w której zaćmienie może być obserwowane, ale także bez względu na czasy w których ma ono miejsce. Nie inaczej było w Azji, wieki temu. 19 sierpnia 1887 roku na terenie całej Japonii było można zobaczyć całkowite zaćmienie słońca, wydarzenie to stanowi punk odniesienia dla współczesnych astronomów i pasjonatów fotografii, ponieważ to wtedy wykonano pierwsze japońskie zdjęcie zaćmienia Słońca i korony słonecznej. W nowym badaniu postanowiono sięgnąć jeszcze dalej po historie spisane w starych tekstach, analizując folklor i wspierając się obliczeniami astronomicznymi, aby przeanalizować trzy historyczne zaćmienia. Oczywiście badacze muszą być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o takie dawne źródła danych, gdyż często są one zabarwione fantazyjnymi opisami lub ograniczonymi możliwościami naukowymi. Niemniej ustne i pisemne doniesienia wciąż mogą służyć jako punkt wyjścia do badań astronomicznych nad takimi zjawiskami jak zaćmienia Słońca. I to właśnie po analizie takich dokumentów, udało się obliczyć względne pozycje Słońca i Księżyca, które ludzie obserwowali z różnych miejsc na Hokkaido. Tokunai Mogami był japońskim urzędnikiem i odkrywcą, człowiekiem wykształconym studiującym matematykę, astronomię, geodezję i ekonomię. Będąc uczestnikiem wypraw na wyspę Hokkaido nawiązał kontakt z lokalnym kupcem, który opowiedział mu o wydarzeniach z 30 stycznia 1786 roku: "W dzień Nowego Roku niebo nagle zachmurzyło się i stało się jak ciemność. Z tego powodu lud Ainu zrobił wrzawę i bardzo mocno wykrzykiwał okrzyki bojowe utake". Miejsce i data z historycznej relacji oraz współczesna wiedza astronomiczna i odpowiednie obliczenia pozwoliły ustalić, że kupiec był świadkiem głębokiego częściowego zaćmienia Słońca, ale nie tylko on. To samo zjawisko zaobserwowano na Okinawie co odnotowano w oficjalnej historii ówczesnego Królestwa Ryukyu, przez zaćmienie przełożono pewne rytuały które miały się w ten dzień odbyć. Jest to pierwszy opisany przypadek jednoczesnych obserwacji częściowego zaćmienia Słońca zarówno na wyspie Hokkaido jak i na Okinawie. Niemal wiek później, w czerwcu 1872 roku na Hokkaido znów obserwować można było zaćmienie. Tym razem jednak nie zachował się zapis relacji, odnaleziono za to cztery szkice opisane krótkimi notatkami, pochodzące od Kan’ichiro Mozume. Były to cztery kółka, na których zamazano poszczególne etapy zaćmienia wraz z krótką notatką wspominającą o oświetlonych na żółto trawach, lasach i glebie. Mimo to ten unikalny zapis zaćmienia wypełnił lukę w danych, która istniała dla obserwacji japońskiego zaćmienia w 1872 roku, ponieważ współcześnie możliwe było ustalenie przebiegu zaćmienia z dokładnością co do sekundy. Jednak najciekawszy był trzeci analizowany przypadek zaćmienia, sięgnięto bowiem do folkloru i przekazywanych ustnie opowieści. John Batchelor był anglikańskim misjonarzem na Hokkaido i 19 sierpnia 1887 roku sam obserwował zaćmienie Słońca. Co więcej obliczył wcześniej czas tego zjawiska i przygotował się do jego obserwacji wytwarzając poczernione okulary, przez które pokazywał miejscowym zjawisko. Ale w swoich zapiskach przytoczył też ustne relacje pochodzące właśnie od rdzennych mieszkańców ludu Ainu, który zamieszkiwał wówczas Hokkaido. "Kiedy mój ojciec był dzieckiem, usłyszał, jak jego stary dziadek opowiadał, że jego dziadek widział całkowite zaćmienie słońca. Ziemia stała się całkiem ciemna, a cieni nie można było zobaczyć; ptaki poszły do grzęd, a psy zaczęły wyć. Czarne martwe słońce wystrzeliło ze swoich stron języki ognia i błyskawic, a gwiazdy świeciły jasno. Wtedy słońce zaczęło wracać do życia, a twarze ludzi nosiły wyraz śmierci; i gdy słońce stopniowo ożyło, wtedy ludzie zaczęli żyć ponownie". Sama ta relacja nie pozwala od razu ustalić, gdzie i kiedy nastąpiło to całkowite zaćmienie, gdyż żadna z tych informacji nie została jednoznacznie w opowieściach podana. Ale autobiografia Batchelora wskazywała, że jego miejsce zamieszkania w latach 1886-1891 znajdowało się w Horobetsu. Na tej podstawie uzasadnione jest zlokalizowanie miejsca obserwacji w pobliżu tego miasta lub miasta Muroran. Naukowcy uważają, że było to całkowite zaćmienia Słońca, na co wskazuje w przytoczonej relacji między innymi nienaturalne zachowanie zwierząt. Z opowieści wywnioskować można też, że zaćmienie miało miejsce w obrębie sześciu pokoleń, licząc również samego informatora Batchelora. Dzięki obliczeniom astronomicznym udało się powiązać tę ludową relację z całkowitym zaćmieniem Słońca, które miało miejsce w 26 czerwca 1824 roku. A "języki ognia i błyskawic" to opis koronalnych wyrzutów masy, czyli obłoków plazmy, którą Słońce wyrzuca w przestrzeń kosmiczną. Tego jednak lud Ainu wiedzieć nie mógł. To badanie jest doskonałym przykładem tego, jak współczesna astronomia i badania historyczne mogą się przecinać, by dzięki temu uzupełnić proste opowieści szczegółowymi danymi współczesnej nauki.
Arkadiusz 10:56
Ekologia, etyczny biznes, wsparcie dla mniejszości, dbanie o prawa kobiet, czy szerzej prawa człowieka. Piękne idee, które niosą na sztandarach największe firmy na świecie, pokazując swoim klientom jakie są wspaniałe i dobre, zatem to właśnie od nich warto kupować. Ten stek bzdur, wraz z reklamami kształtuje społeczny obraz największych korporacji, wydawane są na to ogromne pieniądze w budżetach marketingowych. Coraz więcej świadomych konsumentów zauważa tę politykę i to, że największe firmy przykładają swoją rękę do niesprawiedliwości i wyzysku o czym świadczyć może rosnąca liczba domniemanych naruszeń praw człowieka przez wielkie korporacje. Rośnie krytyka klientów, rośnie tez ilość regulacji prawnych, które zobowiązują przedsiębiorstwa do podjęcia i raportowania działań w zakresie ich zaangażowania w prawa człowieka. Nie ulega wątpliwości, że to poszczególne państwa są i będą głównymi podmiotami, na barkach których spoczywa odpowiedzialność i obowiązek ochrony praw człowieka, oczywiście różnie z tym bywa. Politycy nie poświęcą interesów gospodarczych i wielkich korporacji, które ich wspierają w imię obrony praw człowieka, czego dowodzi na przykład niedawna wizyta kanclerza Niemiec w Chinach. W założeniach przedsiębiorstwa powinny ich przestrzegać i szanować podstawowe prawa ludzi, ale kto właściwie tego pilnuje? Otóż nikt. Nie ma globalnej jednostki, która by regulowała, sprawdzała i pociągała do odpowiedzialności przedsiębiorstwa, które łamią prawa człowieka podczas swojej działalności. To chyba wyjaśnia, dlaczego takie mechanizmy mają w ogóle miejsce i dlaczego duże korporacje swobodnie z nich korzystają. Asymetria władzy pomiędzy dużymi firmami i państwami, na korzyść tych pierwszych, pozwoliła przedsiębiorstwom ignorować ich odpowiedzialność za prawa człowieka. Przestrzeganie takich podstawowych praw wydaje się w XXI wieku absolutną moralną podstawą. Ale dzisiejsza gospodarka jest mocno zglobalizowana, a my jako konsumenci nie jesteśmy w stanie dokładnie sprawdzić każdej firmy od której coś kupujemy, czy ona lub jej kontrahenci, gdzieś na szlaku łańcuch produkcji i dostaw nie łamią praw człowieka. Uwierzyć w informacje publikowane przez same firmy? Wątpliwa wiarygodność korporacyjnych oświadczeń raczej to uniemożliwia, o ile w ogóle firmy podają takie dane. Grupa naukowców z Niemiec i Stanów Zjednoczonych postanowiła sprawdzić w jakim stopniu największe przedsiębiorstwa informują o swoim zaangażowaniu w prawa człowieka i leżących u podstaw tego zaangażowania czynnikach. Analizie poddano firmy z listy Fortune Global 500, to 500 największych, według przychodów za rok 2017, globalnych przedsiębiorstw. Zespół przeanalizował zarówno zakres, jak i jakość działań w zakresie praw człowieka dokonywanych przez firmy na podstawie 13-punktowej listy kryteriów. Obejmowały one między innymi takie działania, jak przyjęcie polityki praw człowieka, wdrożenie mechanizmów skarg i zażaleń oraz raportowanie wskaźników uniwersalnych standardów zrównoważonego rozwoju i społecznej odpowiedzialności biznesu. Wyniki badania pokazują, że globalny poziom przekazywania informacji o prawach człowieka przez przedsiębiorstwa jest bardzo niski - przedsiębiorstwa uzyskały średnio tylko niecałe 4 na 13 punktów. Analiza badaczy ujawnia, że tylko 12% z największych 500 przedsiębiorstw na świecie zgłasza kwestie praw człowieka jako wyjątkowo dla nich istotne. 28% firm przedstawiło publicznie dostępną politykę lub oświadczenie dotyczące praw człowieka, a 34% zadeklarowało swoje zaangażowanie w przestrzeganie wytycznych ONZ dotyczących etyki i praw człowieka. Widoczne są też pewne różnice między firmami. Przedsiębiorstwa, które uzyskały najwyższą punktację mają w większości siedzibę w Europie i Australii. Aż 26% największych korporacji uzyskało w badaniu okrągłe zero punktów, a większość z nich ma siedzibę w Chinach i Stanach Zjednoczonych. Jeśli chodzi o poszczególne branże, zero punktów w badaniu uzyskało nieco ponad 26% przedsiębiorstw w sektorze finansowym i prawie 18% w sektorze energetycznym. To wszystko sugeruje brak świadomości korporacyjnej, zaangażowania i wrażliwości na prawa człowieka, a przypomnę, że analiza nie sprawdzała jak faktycznie te prawa są przestrzegane, badanie dotyczy jedynie przekazywanych informacji o tym jak globalne firmy podchodzą do praw człowieka. Dążenie do minimalizowania kosztów i nieustannego wzrostu zysków oraz prawo nie potrafiące nadążyć za rozwojem technologii i globalnych firm plus państwa nie potrafiące egzekwować tego prawa nie malują pozytywnego obrazu przestrzegania praw człowieka w dzisiejszym skomercjalizowanym, globalistycznym świecie.
Arkadiusz 15:46
Czy warto chronić trawę? Tę na naszych trawnikach kosimy na potęgę, ale ochronie podlega trawa rosnąca w morskich głębinach. Nazwa "trawa morska" określa ogólnie około 60 różnych roślin, które skolonizowały ocean 70-100 milionów lat temu, docierając tam z lądu, a większość z nich występuje w płytkich wodach przybrzeżnych zapuszczając swe korzenie w piaszczystym lub błotnistym dnie. Dlaczego są dla nas tak ważne? Trawy morskie tworzą gęste, podwodne łąki, które należą do najbardziej produktywnych ekosystemów na świecie. Przede wszystkim zapewniają siedliska i pożywienie dla życia morskiego, z tego powodu porównać je można do raf koralowych. Ale poza tym trawy morskie wychwytują i trwale magazynują ogromne ilości węgla, przyczyniając się do pochłaniania każdego roku około 17% całkowitego węgla organicznego. Warto chronić tak cenny mechanizm, ale aby to robić potrzeba przede wszystkim informacji na temat rozmieszczenia i zasięgu podwodnych łąk. Nie wiemy niestety jaką globalnie powierzchnię zajmują morskie trawy, a więc nie jesteśmy w stanie ocenić, ile węgla zaabsorbowały. Największy znany do tej pory ekosystem trawy morskiej zajmuje 40 000 km2 między kontynentem australijskim a Wielką Rafą Koralową i został odkryty dopiero w 2009 roku. A przecież Wielka Rafa Koralowa jest intensywnie badana od 1975 roku. Niestety badanie dużych połaci oceanicznego terenu to znaczne wyzwania logistyczne i ogromne koszty finansowe związane z wykorzystaniem nurków do robienia zdjęć na dużych obszarach morskich. A może zamiast nurków użyć zwierząt? Na przykład żółwi albo nie, rekinów tygrysich - pomyśleli badacze i wcielili swój pomysł w życie. 8 rekinów wyposażono w lokalizatory, ale 7 innych dostało kamery, w tym kamerę 360 stopni - po raz pierwszy w historii umieszczono ten rodzaj urządzenia na zwierzęciu morskim. Rekiny ochoczo wzięły się do pracy, łącznie przemierzyły 4177 km w tempie nawet 50 km dziennie, często na głębokościach które dla ludzkiego nurka byłyby niedostępne. Dzięki pomocnym rekinom, danym z satelit oraz od nurków udało się ustalić, że Bahama Bays to największy poznany do tej pory ekosystem trawy morskiej na Ziemi, obejmujący około 67 000 km2. Rośliny w tamtym rejonie mogą zawierać od 19% do 26% węgla związanego w osadach trawy morskiej na świecie. Długotrwała ochrona oferowana rekinom tygrysim w tamtym rejonie prawdopodobnie odegrała rolę w utrzymaniu siedliska trawy morskiej. A same rekiny, wyposażone w nowoczesną technikę, stały się dla człowieka sojusznikiem w badaniu i monitorowaniu tego rozległego ekosystemu.
Arkadiusz 18:44
I to wszystko na dziś, dziękując za Waszą uwagę, zapraszam na kolejny odcinek podkastu Naukowo, w którym monitorować będę naukowe nowości już w sobotę, miłego dnia, do usłyszenia!
Naukowo w Internecie
Obserwuj i polub :)
Ogromna prośba o udostępnianie, lajkowanie i komentowanie odcinków podkastu, pozwala to dotrzeć do nowych słuchaczy zainteresowanych naukowymi doniesieniami. Podzielcie się podkastem ze znajomymi i dajcie znać w komentarzach czy podkast Wam się podoba. Wszystkie uwagi i propozycje mile widziane, to dzięki Wam Naukowo może być coraz lepsze!
Wspieraj Naukowo na Patronite
Podkast jest finansowany wyłącznie z dobrowolnych wpłat od słuchaczy. To ich wsparcie zapewnia mi finansowanie i utrzymanie tego podkastu, pozwala na dalszy planowanie i rozwój. Wybrałem taką formę finansowania, aby uniknąć reklam i uzależnienia od kontraktów na nie. W ten sposób mogę w sposób samodzielny kształtować profil audycji, a dodatkowo społeczność skupiona wokół podkastu ma większą moc oddziaływania - podkast tworzę dla moich słuchaczy, a ich uwagi i sugestie są dla mnie cennym głosem. Dołącz do wspierających!
Naukowy serwer Discord
Na naszym serwerze Discord staramy się stworzyć społeczność ludzi, którzy naukę lubią i szanują, a czasem się z nią nie zgadzają oraz chcą o niej dyskutować w miłym gronie. Mamy mnóstwo tematycznych działów, miłych moderatorów i chęć do stworzenia przyjaznego miejsca dla dyskusji i na tematy naukowe, dzielenia się wiedzą i nowościami z naukowego świata - dołącz do nas!